Bezludna wyspa, dzikie zwierzęta, sztormy i huragany, nieszczęście goni nieszczęście, wszyscy głodni i wyczerpani. Czy przetrwamy kolejną noc? Dzisiaj kilka słów o słynnej już właściwie na całym świecie grze Ignacego Trzewiczka – Robinson Crusoe: Przygoda na przeklętej wyspie.
Robinson to gra kooperacyjna dla 1-4 graczy, choć mam wrażenie, że im mniej osób, tym łatwiej grać i oczywiście dużo sprawniej to idzie, bo mniej debatowania jest. Chociaż i tak najczęściej trafia się ktoś, kto chce decydować za wszystkich i część graczy po prostu grzecznie wykonuje polecenia innych.
Rozgrywka przebiega wg określonych scenariuszy. W podstawowej wersji jest ich 7. My nie doszliśmy jeszcze nawet do trzeciego, bo wygranie w tej grze graniczy praktycznie z cudem. Zresztą nawet w instrukcji jest napisane, że jeśli zbyt szybko wygrałeś, to zapewne nie doczytałeś lub zapomniałeś już wszystkie zasady. A tych jest naprawdę dużo. Gra jest bardzo skomplikowana i trzeba pamiętać o wielu elementach. Na dodatek w każdym scenariuszu innych.
Każdy z graczy wciela się w jednego z rozbitków. Można być np. cieślą lub kucharzem. Mają oni swoje specjalne zdolności. Jednak wykorzystanie ich jest bardzo trudne, ponieważ do uruchomienia umiejętności rozbitków trzeba zbierać odpowiednie żetony, które co chwila tracimy z powodu niskiego morale grupy. Postaci mają też określoną liczbę punktów życia, których utrata w trakcie rozgrywki powoduje upadek wspomnianego właśnie przed chwilą poziomu morale.
Po 20 minutach rozkładania wszystkich komponentów możemy rozpocząć przygodę. Najpierw losujemy i rozpatrujemy wydarzenie. I jak wszystko w tej grze, wydarzenia też nam nie sprzyjają, np. nadchodzi sztorm, zapada się dach, kąsa nas wąż, itd. Następnie jest faza morale. W tym momencie aktywny gracz traci lub zyskuje żetony determinacji. Najczęściej traci. Dzieje się tak dlatego, że morale bardzo nam szybko spada ze względu na utratę punktów życia. W kolejnej fazie produkujemy dobra z kafla, na którym mamy obóz. Wyprodukować można jedzonko – psujące się w nocy banany i/lub drewno, konieczne choćby do realizacji pierwszego scenariusza. Ponieważ kolejna faza jest najdłuższa, to opiszę ją w oddzielnym akapicie.
Czwarta faza gry to akcje graczy. Tutaj zaczyna się dopiero debata. Kto dokąd powinien pójść, co kto powinien zrobić, abyśmy przetrwali kolejną noc? Czy eksplorować nowe tereny w poszukiwaniu zasobów i schronienia? Czy może budować nowe narzędzia przydatne do walki ze zwierzętami, leczenia się, itd.? A może już walczyć z dziką bestią? Możliwości jest mnóstwo, ale każdy z graczy ma tylko dwa piony do wysłania na wybrane akcje. No ale żeby nie było za łatwo, to jeśli na akcję budowania, eksploracji czy zbierania surowców pójdzie tylko jeden pion, wtedy trzeba rzucać trzema kostkami. Tylko wyrzucenie „Y” daje sukces, ale oprócz tego można stracić punkty życia lub gdy na kości wypadnie „?” trzeba skonfrontować się z kolejną przygodą, a już domyślacie się, co to oznacza ;-)
Kolejna faza to rozpatrzenie pogody. Robimy to zgodnie z instrukcją w konkretnym scenariuszu. Dopóki pada deszcz jest pół biedy. Gorzej jak nie mamy dachu a przyjdą śniegi. Najpierw za zimowe chmury tracimy drewno. A później za każdą chmurę ponad poziom dachu tracimy po jednym bananie i drewnie. Za każdy brakujący surowiec każdy z graczy traci jeden punkt życia :-D (Śmiech przez łzy...).
No i wreszcie nadchodzi noc. Każdy z graczy po ciężkim dniu musi zjeść posiłek. Dla kogo nie wystarczy bananków, ten traci życie i to aż 2 punkty. Kto pójdzie spać na głodniaka? Wasze morale już pewnie sięga dna? A to ciągle nie koniec. Jeśli nie macie wybudowanego schronienia, to każdy gracz otrzymuje po jeszcze jednej ranie. Wystarczy, że zginie jedna osoba i gra się kończy niepowodzeniem. Jeśli nie wyrobicie się z realizacją scenariusza w określonej liczbie tur to też przegrywacie. Generalnie – „prawie” zawsze przegrywacie...
Dlatego właśnie ta gra ma tak wielu przeciwników jak i zwolenników. Poziom trudności jest bardzo wysoki, a nie wszyscy godzą się z tym, by zasiąść do gry z wiadomym wynikiem przegranej. Ja „niespodzianki” tej gry i jej ironię bardzo lubię. Nie ma to np. jak radość ze znalezienia skrzyni pełnej złota a po chwili doczytanie: złoto na tej wyspie nie przyda się Wam do niczego...
Jest to pozycja na pewno dla graczy zaawansowanych, którzy nie boją się przebrnąć przez zawiłą instrukcję do gry, a później jeszcze poświęcą minimum 2,5 godziny na ciężką, pełną podejmowania trudnych decyzji rozgrywkę. Jeśli lubicie wspólnie ze znajomymi mocno główkować i nie poddajecie się po ciągłych porażkach, to jest to obowiązkowa pozycja dla Was.
Słów kilka od starego rozbitka :P
Klasyk i chyba najbardziej znana gra Ignacego Trzewiczka jest z założenia bardzo trudna i złożona. Mamy sytuację jak w Horror z Arkham, czyli dobra sytuacja to chwila startu, a każda następna tura to dodatkowe trudności i wyzwania stopniowo kierujące nas w otchłań załamania i rozpaczy ;) Robinson jako kooperacyjna gra sprawdzi się w gronie niepodatnym na tzw. alfa gracza, który steruje całą grą i pozostali mają tylko postawić swoje pionki tam gdzie on im powiedział. Na plus trzeba zaliczyć dobre wykonanie, bardzo urozmaicone scenariusze i całą masę przygody jaką nam ta pozycja zapewni. Polecamy zdecydowanie graczom zaawansowanym, których instrukcja nie przeraża i mają w swoim otoczeniu graczy nie załamujących się po 5 porażkach z rzędu :/
(O)cena: 4 / 140 zł
Dzień dobry!
OdpowiedzUsuńPani Agnieszko - ta gra naprawde jest taka skomplikowana?
Narobiła nam Pani ochoty - poza tym tak pieknie wygląda!
Oglądałam zdjęcia w intereneci i jest przepieknie wydana :)
Pytam o stopień trudności, gdyż nie wiem czy z mężem podołamy...
Pozdrawiamy serdecznie z mroźnego Białegostoku!
Beata i Andrzej
Pani Beato, na długie zimowe wieczory ta gra jest idealna i warta swojej ceny, bo jest kilka scenariuszy, które na pewno szybko nie zostaną ograne, a i wydanie jak Pani napisała - przepiękne.
OdpowiedzUsuńCo do poziomu trudności - instrukcja jest długa (można zerknąć w internecie, jest dostępna w formacie pdf), ale później pomału, z kartami pomocy, na pewno da się rozegrać partię. Podkreślam jednak, że jest to gra dla graczy zaawansowanych, trzeba pamiętać o mnóstwie zasad i powiązań. Nie chciałabym, żeby kolejny raz się Pani zniechęciła do grania po naszej propozycji :)
To jest NAPRAWDE bardzo dobra gra!
OdpowiedzUsuńNajchętniej gram w nią oglądając Cast Away z Tomem Hanksem (chociaz osobiście wolę go w Forrescie Gumpie).
Pani Beatko kochana - proszę sie nie obawiać i czym prędzej zakupić tę grę - sam mam aż 2 egzemplarze - POLECAM!